sobota, 23 listopada 2019

Dlaczego nie chcę widzieć twojego penisa?

     Zacznijmy od tego co się dzieje, gdy wysyłasz mi lub jakiejkolwiek innej osobie zdjęcie penisa. Czuję obrzydzenie. Do ciebie. Do świata. Do płci posiadającej dzyngla między nogami. Do siebie samej, bo kolejny raz czuję się poniżona. Czy to chciałeś osiągnąć? Nie! Więc postaw się w sytuacji kobiety na jakimkolwiek komunikatorze. I wiesz, to nie zostaje między nami. Dowiedzą się o tym znajomi/grupy na których często się udzielamy. To nie jest anonimowe. Wysłanie zdjęcia w internecie jest równoznaczne ze zgodą na rozpowszechnianie go. Wiedziałeś?
      A czy wiesz też, co mówi kodeks karny o wysyłaniu komuś zdjęć penisa? Nie? No to już ci mówię. 

"Art. 202.

§ 1. Kto publicznie prezentuje treści pornograficzne w taki sposób, że może to narzucić ich odbiór osobie, która tego sobie nie życzy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku."

Często kobieta sobie tego nie życzy. Nie życzy sobie, bo nawet nie pytasz jej o zgodę. Narzucając nam wasze przyrodzenie i nakazując patrzeć na nie, gdy tego nie chcemy - jest przestępstwem. I to przestępstwo dzieje się każdego dnia. 

      Dlaczego robimy to tylko w sieci? Dlaczego obie płcie puszczają sobie nagie zdjęcia bez poczucia zagrożenia i konsekwencji? Nie jesteśmy anonimowi. Nasze adresy IP są łatwo namierzalne. A internet nie zapomina. Gorzej, gdy wypłynie to w momencie, gdy starasz się o awans. Lub gdy podejmujesz karierę naukową. Niszczymy sobie życie dla chwili przyjemności. Ale czy to w sumie kogoś podnieca? Załóżmy, że tak. Ponieważ preferencje seksualne są różne przeróżne. Robimy to na własną odpowiedzialność i za zgodą obu stron. 

Jeśli nie pytamy drugiej strony o zdanie to jest to brzydkie. Jeśli nie dajemy jej prawa decyzji czy chce to oglądać czy nie to to też jest brzydkie. 

Kiedy nie jest? Kiedy obie strony entuzjastycznie wyrażają na to zgodę. 

Pojęcie anonimowości w sieci już dawno obalono. Szkoda, że razem z nim zniknął też szacunek do drugiego człowieka. 


wtorek, 19 listopada 2019

Dlaczego starzy przyjaciele już nie są przyjaciółmi?

     Każdy z nas ma taką osobę, z którą uwielbia przebywać przez większość swojego dnia oraz taką, której sama obecność nie ma dla nas znaczenia. A co, jeśli tą drugą osobą stanie się ktoś nam bliski, ktoś kogo uwielbiamy? Czasami może się zdarzyć, że umiejętność złapania kontaktu z osobą nam przez długi czas bliską zaniknie, a sama ta osoba stanie się dla nas nudna i obojętna.

Dlaczego tak się dzieje?
Odpowiedzi można spróbować doszukać się już u podstaw psychologii, a mianowicie w perspektywie rozwojowej człowieka. Owa perspektywa zakłada, że człowiek zmienia się całe życie pod wpływem czynników środowiskowych jak i genetycznych. A także wpływów kulturowych. 

Co nam to daje?
Daje nam to też możliwość zrozumienia, że ludzie są dla nas "inni niż kiedyś" ponieważ sami zmienili środowisko, w którym spędzają większość swojego czasu. Potrzeba adaptacji sprawia, że dostosowujemy się do środowiska, w którym przebywamy. Nowe środowisko może nam się podobać i możemy je lubić. Wtedy też zajdzie w nas zjawisko zwane syntonią. Czyli dostosowywaniem się i kopiowaniem w sposób odbić lustrzanych zachowań osób, które lubimy. Dzieje się to całkowicie nieświadomie dla nas, ale jest widoczne dla osób, które znają nas przez kilka lat. Wtedy mogą zauważyć, że pewne nasze cechy uległy zmianie i/lub zostały zastąpione cechami, które mają osoby w naszej nowej grupie. 

      Warto też zauważyć, że problem może nie leżeć w żadnej ze stron. Bo problemów "co, przez kogo i dlaczego się dzieje" można doszukiwać się w wielu różnych przykładach. Ale biorąc pod uwagę kulturę, wiek i środowisko w jakim żyjemy... Takim problemem może być też czas. Żyjemy w ciągłym biegu, nie mając chwili żeby złapać oddech, żeby na chwilę się zatrzymać i odpocząć. To sprawia, że i poziom naszych relacji ulega degradacji, a ważne dla nas osoby powoli zanikają za murem zadań i obowiązków. 

Czy jest na to jakaś złota rada?
Nie ma.
(Pocieszające, prawda?🤗) Warto zastanowić się czy nie bierzemy na siebie zbyt wielu obowiązków. Posegregować rzeczy na ważne i ważniejsze. Zobaczyć, jak wyglądają nasze relacje w ostatnim czasie z innymi. Kiedy ostatni raz wyszedłem z przyjacielem? Kiedy rozmawialiśmy na Skype przez dwie godziny? Kiedy ostatni raz słuchałem jak żali się na dziewczynę, z którą niedawno był? Jeśli odpowiedź brzmi "dawno". To zadam jeszcze jedno pytanie. Więc ty się dziwisz, że już się nie dogadujecie? W naszym życiu wszystko co się dzieje, dzieje się raz. Nie jesteśmy w stanie przewinąć nagrania, wyciąć kawałka i wkleić coś innego. Nasza kariera i praca może zmienić się kilkaset razy w ciągu naszego życia. Ale osób, które nas wspierają tak szybko nie znajdziemy. Dlatego szanujmy siebie. Szanujmy swój czas. Znajdźmy go dla tych, którzy są dla nas ważni.
Nie dajmy się zwariować, bo jeden niezrobiony w pracy projekt, czy jedna nieobecność na wykładzie, albo 15 minut spóźnienia nie będą miały żadnego znaczenia dla nas. Nie będziemy nawet tego pamiętać. Powinniśmy przestać gonić. Odciążyć się. Żyjemy w ciągłym stresie, który niszczy nas organizm. (A o tym jak on niszczy nasz organizm pojawi się w następnym odcinku.) 🙃

czwartek, 14 listopada 2019

Dlaczego białe stało się czarne?

     Osobowość borderline charakteryzuje przede wszystkim to, że jest wiecznie pod wpływem silnych i skrajnych emocji. Impulsywność, niestabilność. Wchodzenie w intensywne, ale nietrwałe związki. 
Borderline - pogranicze psychozy i nerwicy. 
Co przez to rozumieć? Osoba, która sama czuję się jakby była miotana przez burzę, a sekundę później siedziała na tęczy. Osoba pełna podejrzeń, wątpliwości które natychmiast przekazuje na zewnątrz. Osoba borderline to ekspresja emocji. Chodzący wulkan i tykająca bomba. Osoba, która nie ma podejrzeń. Ona "wie" co myślą o niej inni. Ma 100% pewności, że dzieje się tak jak ona myśli. Niestety te przekonania są błędne.

      Osoba z borderline widzi świat w dwóch kolorach: czarnym i białym. Osoba może być dobra lub może być zła. Jedna postać może też podzielić się na dwie. Dobrą, która spełnia potrzeby borderline i daje poczucie bezpieczeństwa i uwagi. Oraz złą, która nie rozumie borderline i "szkodzi" mu ignorując go. Wszystko jest czarne lub białe. Ale! Białe może stać się czarne i odwrotnie. 
Tu pojawi się pytanie - Czyli że o co chodzi? 
Osoba z borderline zaprasza do siebie znajomego i ta osoba początkowo odmawia. Więc jest "czarna" ponieważ ignoruje potrzeby BPD. Osoba z borderline zrobi aferę, zakomunikuje całemu światu że czuje się niekochana, niepotrzebna i w ogóle nikt jej nie lubi. Więc osoba zmieni zdanie i przyjdzie. Wtedy jest najlepsza. Jest "biała".
Odwrotna sytuacja. Osoba zgodzi się przyjść, ale na 2 h przed spotkaniem wypadnie jej coś ważnego i z przykrością oświadczy, że jednak nie przyjdzie. Z tej takiej super fajnej osoby staje się najgorszą osobą. Bo na pewno ona tylko mówi, że ma powód a tak naprawdę ma w dupie osobę z borderline. I ta osoba to wie!

     No ale zaraz. Osoba bez zaburzenia osobowości również czułaby się olana, prawda? Więc o co tyle zachodu? Osoba z borderline nie tylko czuję się olana, ale będzie to komunikować i posunie się niejednokrotnie do szantażu emocjonalnego. "Przez ciebie jest mi źle więc zrobię sobie krzywdę". "Wystawiłeś mnie, więc nie możemy kontynuować naszej znajomości, bo masz mnie gdzieś". "Skoro nie masz dla mnie czasu to znajdź sobie kogoś bardziej wartościowego żeby spędzić z nim czas". Druga osoba prawdopodobnie przystanie na to i znajomość się zakończy. 
Jednak dla BPD to nie koniec. Będzie błagać o wybaczenie, przepraszać, prosić o powrót. 
Będzie brzmiała na tyle trzeźwo, że z całą pewnością znajomość się odnowi. 
No i co teraz? No jak to co. Koło się zamyka. 

     Osoby z borderline można powiedzieć, iż są toksyczne. Bo są. Osoba, która żyje z nim czuje się jak na wiecznym rollercoasterze. Nigdy nie wiadomo, czy jej reakcja będzie odebrana jako biała czy czarna. Czy coś, co wczoraj było akceptowalne dzisiaj nie stanie się największym złem i krzywdą, jaką można wyrządzić borderline. 
Jednak borderline cholernie pragnie bliskości. Da się zabić za odrobinę bliskości i ciepła. Jednocześnie boi się bliskości. Dlaczego? Bo łatwo można zostać odrzuconym. Więc co robi borderline, aby zjeść ciastko i mieć ciastko? Wchodzi w relacje niezobowiązujące. Przykładowo oparte głównie na seksie. W czasie aktów ma bliskość drugiej osoby, jest w centrum jej uwagi. Jej podstawowe potrzeby są spełnione. Jednak po stosunku, gdy trzeba się pożegnać - następuje zjazd i poczucie jako najgorsza osoba na świecie. Bo wtedy już jest się kimś bez znaczenia. Osoba niezaburzona zakończyłaby taką relację. Osoba z BPD będzie ją kontynuować, aby znowu chociaż na chwilę poczuć się potrzebnym. Jest to kolejna pułapka tego zaburzenia, w jaką z łatwością jest wpaść, ale ciężko jest się wydostać. 

     Czy borderline można pomóc? Można. Osoby z borderline potrzebują czuć się ważne i potrzebne. Potrzebują, żeby ich potrzeby były zaspokojone. Są to osoby inteligentne, potrafią przyswoić informacje. Można spróbować skorzystać z terapii. Można wielokrotnie tłumaczyć. Można być z taką osobą. Jedyne, czego nie można robić to stać się pionkiem w grze. Trzeba postawić granice. Osobowość borderline jest "od zawsze". Nie jest cechą nabytą i trzeba nauczyć się z tym żyć. Nie da się tego usunąć. Osoby z borderem starają się być "normalne". Trzeba dać im trochę zrozumienia i cierpliwości. Pozwolić im poczuć się stabilnie, bo nie mogą się czuć stabilnie sami ze sobą. 

Stereotyp psychologa.

     Mówi się, że stereotypowy psycholog idzie na te studia właśnie po to, żeby poradzić sobie z własnymi problemami. Czy tak jest? Ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie w sposób ogólny, więc skupię się na mnie i najbliższym otoczeniu. Co nami kierowało? Chęć pomocy innym. Chęć manipulacji innymi. Chęć zrozumienia jak działa ludzki umysł. Decyzja na te studia, bo na wymarzony kierunek nie pozwolili nam rodzice. I w końcu przypadki, które potrzebowały same pomocy. Sama wybrałam te studia w sumie z każdego z wymienionych powodów. Zdobyłam wiedzę i umiejętności. Ale nie pomogłam sobie. Już na pierwszych wykładach słyszałam, że takie podejście jest błędem. Sama zdiagnozowana jako borderline nie otrzymałam odpowiedzi na to, co się ze mną dzieje. Zrozumiałam skąd to się bierze i jak osoby z BPD działają. Rozumiem to od podstaw biologicznych do psychospołecznych. Sama sobie pomóc jednak nie mogę. Ale wiedza, którą zdobyłam pozwala mi się kontrolować i rozumieć co jest złe.

     Mam wrażenie, że każdy student psychologii w czasie trwania studiów zadaje sobie jedno pytanie - Czy ja aby na pewno jestem normalny? Lubimy uczyć się tego, co rozumiemy. A żeby coś zrozumieć trzeba temu przypisać emocje. Gdy zaczynamy przyswajać jakiś materiał, staramy się odnaleźć jego części w sobie lub najbliższym otoczeniu. Znaleźć przykłady z życia, przełożyć to "z polskiego na nasze". I to jest ten moment. Ten moment, w którym uświadamiamy sobie jak wiele jednostek chorobowych do nas pasuje. Jak bardzo jesteśmy pierdolnięci. Jednak co robi psycholog? Mechanizmem wyparcia wmawia sobie, że to nieprawda a z nim jest wszystko w porządku. 😉

     Psycholog zanim psychologiem być zacznie, przechodzi własną terapię. Wiele godzin, dni, tygodni poświęcamy na to aby wejść wgłąb siebie i poukładać wszystko co jest niepoukładane. Często odkrywa się to, co było w podświadomości i o czym nie mieliśmy pojęcia. Wychodzą problemy z przeszłości, które przeszkadzałyby nam w pracy w zawodzie. Co to znaczy? Że psycholog to też człowiek i też ma problemy. Że z tymi problemami zaczyna studia psychologiczne, tyle, że nie ma o tych problemach pojęcia. Czy to dyskwalifikuje taką osobę? Nie! Dobry psycholog musi oddzielić swoje życie prywatne i swoje emocje od życia zawodowego. Jeśli to potrafi - może pomagać innym nawet wtedy, gdy sam ma "nie za fajnie" w życiu. 

     Czy warto studiować psychologię? Uważam, że tak. Daje nam to duży zasób wiedzy i umiejętności społecznych które są przydatne nie tylko w zawodzie, ale i w całym życiu. Jednak warto mieć na uwadze, że nie pomożemy sami sobie. To tak jakby ktoś szedł na medycynę i kończył specjalizację z chirurgii, aby wyciąć sobie wyrostek robaczkowy. Bez sensu, prawda? Tak samo jest z autoterapią psychologa. 🙃