Mam wrażenie, że każdy student psychologii w czasie trwania studiów zadaje sobie jedno pytanie - Czy ja aby na pewno jestem normalny? Lubimy uczyć się tego, co rozumiemy. A żeby coś zrozumieć trzeba temu przypisać emocje. Gdy zaczynamy przyswajać jakiś materiał, staramy się odnaleźć jego części w sobie lub najbliższym otoczeniu. Znaleźć przykłady z życia, przełożyć to "z polskiego na nasze". I to jest ten moment. Ten moment, w którym uświadamiamy sobie jak wiele jednostek chorobowych do nas pasuje. Jak bardzo jesteśmy pierdolnięci. Jednak co robi psycholog? Mechanizmem wyparcia wmawia sobie, że to nieprawda a z nim jest wszystko w porządku. 😉
Psycholog zanim psychologiem być zacznie, przechodzi własną terapię. Wiele godzin, dni, tygodni poświęcamy na to aby wejść wgłąb siebie i poukładać wszystko co jest niepoukładane. Często odkrywa się to, co było w podświadomości i o czym nie mieliśmy pojęcia. Wychodzą problemy z przeszłości, które przeszkadzałyby nam w pracy w zawodzie. Co to znaczy? Że psycholog to też człowiek i też ma problemy. Że z tymi problemami zaczyna studia psychologiczne, tyle, że nie ma o tych problemach pojęcia. Czy to dyskwalifikuje taką osobę? Nie! Dobry psycholog musi oddzielić swoje życie prywatne i swoje emocje od życia zawodowego. Jeśli to potrafi - może pomagać innym nawet wtedy, gdy sam ma "nie za fajnie" w życiu.
Czy warto studiować psychologię? Uważam, że tak. Daje nam to duży zasób wiedzy i umiejętności społecznych które są przydatne nie tylko w zawodzie, ale i w całym życiu. Jednak warto mieć na uwadze, że nie pomożemy sami sobie. To tak jakby ktoś szedł na medycynę i kończył specjalizację z chirurgii, aby wyciąć sobie wyrostek robaczkowy. Bez sensu, prawda? Tak samo jest z autoterapią psychologa. 🙃
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz